Tłumaczenia w kontekście hasła "nie trać równowagi" z polskiego na angielski od Reverso Context: {Y: I}Miłość przetrwa, nie trać równowagi Tłumaczenie Context Korektor Synonimy Koniugacja Koniugacja Documents Słownik Collaborative Dictionary Gramatyka Expressio Reverso Corporate
Zapewne dotknęło Cię kiedyś okropne przeświadczenie, że tkwisz w bezsensownym związku. W takim, w którym czujesz, że marnujesz swój czas. W dzisiejszym artykule zajmiemy się tym bolesnym procesem i zwrócimy uwagę na wskazówki, które pomogą Ci zrozumieć, że nadszedł czas, aby zakończyć taki bezsensowny związek, aby uniknąć niepotrzebnych to jedna z najcenniejszych rzeczy na świecie. Właśnie dlatego w Twoim życiu nie powinno być miejsca dla ludzi, którzy nie wnoszą do niego niczego pozytywnego. Pamiętaj, że czas stracony na bezsensowny związek nie dlatego tak ważne jest, abyś wykorzystywała go we właściwy sposób. Każda osoba żyje średnio dni. Oczywiście trzeba od tego odjąć jedną trzecią, którą poświęcamy na sen i kilka lat, których nie tego świadomość warto zastanowić się dlaczego niektóre osoby tkwią w bezsensownych związkach. Dlaczego dzielą minuty, dni, a nawet lata z ludźmi, którzy nie przykładają się do ich dobrego samopoczucia? Odpowiedź na to pytanie może być skomplikowana. W tym celu należy przeanalizować osobistą historię każdej osoby, aby nadać jej właściwe należy zauważyć, że ludzie nie wchodzą ot tak w bezsensowny związek. Koniec końców, nikt nie decyduje się świadomie marnować czasu z kimś innym. Nie chodzi o bycie samolubnym, ale o świadomość tego, kim jesteś i czego i bycie kochanym to najbardziej niesamowita rzecz, jaką znamy. Nie wahaj się poszukiwać miłości we właściwym miejscu i porzucić tych, którzy Cię związek nigdy nie jest przyjemnyMusimy poruszyć pewną istotną kwestię. Bezsensowny związek może nie być bezsensowny przez cały czas. Być może na początku był cudowny i wszystko dopiero z czasem się zepsuło. Miej świadomość tego, że zmiana jest nieunikniona, a życie jest ich pełne. Dlatego też zaakceptuj je i zamień je w coś o wiele łatwiej jest nam utrzymywać pozory, ponieważ obawiamy się tego, że zawiedziemy innych lub zostaniemy zawstydzeni. Jednak skumulowane uczucia frustracji i rozczarowania w związku zamieniają się w czystą negatywność, którą przekażesz drugiej osobie. Nagle zorientujesz się, że nie jesteś w stanie przytulać, całować, a następnie komplementować drugą wymagają opieki. Jednak istnieje różnica między utrzymywaniem dobrego związku a próbami wymuszenia, aby zły zaczął działać. Oczywiście to drugie działanie nie ma sensu. Kiedy jesteś już z kimś całkowicie niekompatybilna, zwiększa się ryzyko, że zmarnujesz zbyt wiele cennego związek w Twoim życiu ma inny cel. Niektóre wydobędą z Ciebie to, co najlepsze, inne to, co najgorsze, a większość nie będzie miała znaczenia w ogólnym rozrachunku. Ważne, abyś nie pozwoliła, by ograniczało to Twojego podejścia do związków. Nie pozwól, aby te złe sprawiły, że zamkniesz swoje serce przed związek nie zawsze marnował Twój czasJedna z trudności w związkach międzyludzkich to wiedza kiedy należy się z nich wycofać. Nie jest łatwo nauczyć się w końcu, że przez jakiś czas może być lepiej być samemu. Musisz zrozumieć, że zerwanie bezsensownego związku oznacza zaprzestanie marnowania przyszłości możesz nawet spotkać kogoś, kto sprawi, że będziesz czuła się tak komfortowo, że już nigdy nie będziesz marnować pozwalać, aby bezsensowne związku zabierały minuty, dni i lata z Twojego życia. Wiesz, że marnowałaś z kimś czas gdy nie brakuje Ci tej osoby, gdy ona zniknie. Kiedy dobre czasu nie pojawiają się już w Twojej głowie bez przysłonięcia uczuciem porażki i rozczarowania. Koniec końców, dzielenie życia z kimś, kogo już nie podziwiasz lub cenisz oznacza marnowanie flagi, na które powinnaś uważaćZ jednej strony dość łatwo jest wykryć, gdy związek zaczyna się rozpadać. Z drugiej, może być trudno stawić temu czoło. Jak często byłaś zmuszona na pójścia na randkę, chociaż nie miałaś na to ochoty? To jak płacenie za wycieczkę, na którą nie chcesz pojechać czy pragnienie bycia samemu, gdy jesteś z inną wyraźne wskazówki, że coś jest bardzo nie tak. Jednak wiemy, że podjęcie działania wcale nie jest takie możesz się zdystansować nie niszcząc innej osoby i każdej części związku, jaki razem stworzyliście? To możliwe, ale rozumiemy, że samo pragnienie, aby to zrobić, może sprawić, że będziesz odczuwała niezwykle silne poczucie flagi typowe dla bezsensownych związkówIstnieją obiektywne wskaźniki, które muszą sprawić, że zaczniesz myśleć i zmuszać siebie do podjęcia decyzji. Oto najwyraźniejsze i najbardziej bolesne z nich: Twoja obecność zdaje się przeszkadzać drugiej osobie. Sposób, w jaki się wyrażasz, Twoje opinie, a nawet sposób, w jaki jesz, jest irytujący. Przestajesz czuć się komfortowo i zaczynasz zachowywać stałą czujność. Kwestionuje Ciebie w obecności Waszych znajomych. Na przykład wyciąga ni z tego ni z owego problemy osobiste. W konsekwencji o Twoich problemach dowiadują się osoby, które nie powinny mieć o nich pojęcia. Pamiętaj, że tylko Ty masz prawo poruszać temat swoich własnych problemów z innymi. Czujesz niepewność zamiast spokoju, gdy nie jesteś ze swoim partnerem. Przeczuwasz, że za Twoimi plecami może mówić o Tobie źle. Twój partner nie doradza Ci ani Cię nie pociesza. Zamiast tego wyśmiewa się ze wszystkiego, co robisz. Nie zgadza się z żadnym planem, na jaki wpadniesz. Chociaż nie wybucha między Wami zbyt wiele awantur, atmosfera jest ciężka i nieprzyjemna. Wzrok Twojego partnera nie jest już słodki i pełen wsparcia. Teraz jego wzrok zdaje się być oceniający, jakby czekał, aż coś ujawnisz. To oskarżający, pusty wzrok. Nie jesteś w stanie dojrzeć niczego w jego oczach, nie ma w nich żadnego wyrazu. Krótko mówiąc: nie widzisz już jakiegokolwiek światła w związku. Jest wprost przeciwnie. Odczuwasz jedynie agresywną, smutną i stresującą energię drugiej osoby. Wszystkie te aspekty to znak, że znajdujesz się w bezsensownym związku, w którym jedynie marnujesz swój czas. Chociaż w tym przypadku koncentrujemy się na związkach romantycznych, powinnaś mieć świadomość, że może do tego dość również w przypadku przyjaciela, współpracownika, a nawet członka zależności od stopnia bliskości istniejącego w danym związku, rany emocjonalne mogą być większe lub zapominaj, że zerwanie związku nigdy nie jest proste. Przez pierwsze dni będziesz odczuwała ogromny ból, jednak jeśli będziesz świadoma tego, że czas leczy rany, koniec końców wszystko się ułoży. Kluczowa kwestia to determinacja i nie odkładanie przez zbyt długi czas decyzji na ludzi, którzy wypełnią tą pustkęMusisz pamiętać, że cierpienie nie trwa wiecznie. Kiedy najmniej się tego spodziewasz, spotkasz kogoś, kto będzie pracował razem z Tobą, aby odbudować Twoje życie i żebyś nie czuła się aż tak samotna. Nie musi być to koniecznie romantyczny partner; równie dobrze może być to przyjaciel lub więcej, będziesz wiedziała, że nie marnujesz swojego czasu, gdy będziesz swobodnie wyrażać swoje opinie. Kiedy nie będziesz w stanie przestać się uśmiechać lub gdy będziecie się kłócić, a następnie rozwiążecie problem bez jakichkolwiek ma prawo do odnalezienia szczęścia z drugą osobą. Nie umniejszaj możliwości, jakie daje Ci życie. Nadzieja jest silniejsza niż Ci się też jeśli kiedykolwiek byłaś w bezsensownym związku i masz wrażenie, że zmarnowałaś mnóstwo czasu, miej świadomość, że wygrałaś. Byłaś w stanie zakończyć tą historię. Teraz pozostaje już tylko najpiękniejsza rzecz: możesz odzyskać swoją witalność robiąc rzeczy, które są dla Ciebie może Cię zainteresować ...
Czekając na to, że ktoś nas zauważy i doceni nie pracując nad sobą tracimy jedynie czas. Wszystko ma swoją przyczynę i skutek, co efekcie prowadzi do celu. Wielu ludzi zadowala się czymkolwiek, nie ma własnego zdania na dany temat i poddaje się rzeczywistości, a w tym także wpływowi innych. Ale do czego prowadzi taka droga?
Prywatny notatnik Iana Fleminga, twórcy postaci Jamesa Bonda, trafił na aukcję. Kieszonkowy kajecik, z którego korzystał podczas pisania powieści „Żyje się tylko dwa razy”, brytyjski pisarz zapełnił pomysłami i spostrzeżeniami. Spisał w nim też swoich „13 życiowych zasad”. Delikatnie mówiąc: dość osobliwych. Trudno sobie wyobrazić, by Ianowi Flemingowi przyszło do głowy, gdy w 1967 roku zapisywał w swoim notatniku „13 życiowych zasad”, że ponad 50 lat później trafi on na aukcję, na której, według oczekiwań organizatorów, zostanie sprzedany za 15 tysięcy dolarów. A tym bardziej że przypuszczał, iż finalnie 39-stronicowy zeszycik sprzeda się znacznie powyżej oczekiwanej bazgrołów pisarza notatnik, który oferuje rzadkie spojrzenie na życiową filozofię Fleminga i sam proces pisania, został wylicytowany za 52,5 tysiąca życiowych zasad Iana FlemingaW notatniku używanym w trakcie pisania „Żyje się tylko dwa razy”, 12. tomu serii o agencie 007, twórca Jamesa Bonda połączył postać szpiega brytyjskiej MI6 ze swoimi dziwacznymi, być może nieco przestarzałymi perłami mądrości, które nazwał „13 zasadami dobrego życia”.Fleming ostrzega nas choćby, byśmy „uważali na ludzi, którzy śmierdzą”, i stąpali ostrożnie w towarzystwie wąsów, bokobrodów i bród. Jedna z rad, która z pewnością pasowałaby również do powieści o Bondzie, brzmi: „Nie wyciągaj broni, jeśli nie widzisz obu rąk drugiego człowieka”.Nie zabraknie też słów wymierzonych w płeć przeciwną czy dziwacznych rad dotyczących jajecznicy, korespondencji pisanej kolorowym atramentem czy ograniczenia palenia i 1. Nie wyciągaj broni, jeśli nie widzisz obu rąk drugiego 2. Nie trać czasu na kobiety, które noszą bransoletkę na lewej 3. Wystrzegaj się samochodów, w których na przednim siedzeniu siedzą 2 4. Nie graj w karty przeciwko małżeństwu, chyba że jest 5. Sprawdzaj nazwę marki na 6. Unikaj ludzi, którzy nazywają cię oldboyem, i wszystkich 7. Nigdy nie jedz jajecznicy, chyba że sam ją 8. Rozmawiaj o sekretach tylko na otwartej 9. Nie kupuj niczego, co 10. Strzeż się ludzi, którzy śmierdzą, i ostrożnie stąpaj w towarzystwie wąsów, bokobrodów i 11. Nie miej nic wspólnego z korespondencją pisaną kolorowym atramentem, szczególnie jeśli jest to atrament 12. Ogranicz picie, gdy oczy stają się czerwone, a palenie, gdy oddech staje się krótki. Nie obawiaj się marskości wątroby ani 13. Żyj aż do notatnik, zapisany niebieskim i czarnym atramentem, poszedł pod młotek w Heritage Auctions w Dallas w Teksasie.— Heritage Auctions (@HeritageAuction) July 16, 2022Bond zupełnie nowyW notatniku pisarz nawiązuje też do tytułu samej powieści. Pisze: „Żyje się tylko dwa razy. Raz, kiedy się rodzisz, i drugi raz, kiedy masz umrzeć”, co mocno przypomina ostateczną wersję użytą w książce: „Żyje się tylko dwa razy: raz, kiedy się rodzisz, i drugi raz, gdy spoglądasz śmierci prosto w twarz”. Uwaga nawiązuje też do trzynastej z zapisanych zasad.„Żyje się tylko dwa razy” wydano w 1964 roku. Niespełna pół roku później, 12 sierpnia, Ian Fleming zmarł. Trzy lata później na podstawie powieści nakręcono film z Seanem Connerym w roli 007, co było jego piątym występem w roli Maddalena, wiceprezes Heritage Auctions, powiedział: „James Bond istnieje od tak dawna i stał się taką ikoną w literaturze, filmie i popkulturze, że bierzemy postać i jego stworzenie za pewnik; to tak, jakby zawsze tam był”.I dodał: Ale te odręcznie spisane dokumenty prosto od jego twórcy dają nam wgląd i perspektywę, która sprawia, że 007 wydaje się zupełnie nowy. [...] Jesteśmy dopuszczeni do procesu twórczego; jesteśmy nad jego ramieniem, gdy Bond się rodzi. Notatnik jest najnowszym przedmiotem związanym z Flemingiem, który pojawił się na aukcji w ciągu ostatniego roku, wskazuje brytyjski „Daily Mail”. W marcu dwa pierwsze wydania powieści o Bondzie, podarowane przez pisarza jego asystentce Unie Trueblood, trafiły na sprzedaż za 60 tysięcy listopadzie ubiegłego roku para spinek do mankietów należących do Fleminga, na których widniał szpiegowski tajny kod, została sprzedana na aukcji za 4 tysiące funtów. Na grzbietach spinek widniały litery „WUS”, „SIL”, „UDH” i „NUF”, które do dziś uważa się za nierozwiązaną tajną wiadomość.
Czas wakacyjny w pełni. Nie tylko planujemy wyjazdy weekendowe, czy urlopowe, ale właśnie je teraz realizujemy. Na ich sumaryczny koszt spory wpływ ma cena paliwa, a ta, tylko na przestrzeni naszego kraju może się wahać nawet o 30%! W naszym kraju, jeśli chodzi o jakość dróg, ostatnimi laty bardzo mocno się poprawiło.
polski arabski niemiecki angielski hiszpański francuski hebrajski włoski japoński holenderski polski portugalski rumuński rosyjski szwedzki turecki ukraiński chiński angielski Synonimy arabski niemiecki angielski hiszpański francuski hebrajski włoski japoński holenderski polski portugalski rumuński rosyjski szwedzki turecki ukraiński chiński ukraiński Wyniki mogą zawierać przykłady wyrażeń wulgarnych. Wyniki mogą zawierać przykłady wyrażeń potocznych. Wdrożenie następnych robotów nie powinno trać dłużej niż dwa tygodnie - powiedział dyrektor techniczny w firmie Atria. It should not take more than two weeks to get the next ones up and running, says Atria's Technical Manager. Nie będę zabierać panu dłużej czasu. Tak, nie trać możliwości pokazania swoich umiejętności. Yes, not lose the opportunity to show their skills. Nie znaleziono wyników dla tego znaczenia. Wyniki: 1092. Pasujących: 1. Czas odpowiedzi: 126 ms.
Nie trać więc czasu i zacznij namawiać koleżanki na wspólny trening KANGOO JUMPS 💪 Badania wskazują, że ćwicząc w towarzystwie tracimy więcej kilogramów! Okazuje się, że przyjaciółka to często najlepsza motywacja aby w ogóle podjąć ćwiczenia – samym nam się nie chce, a towarzystwo nie tylko umila czas ale stanowi
Rz: Od 14 lat toczy się pana proces lustracyjny. Chyba najdłuższy w historii lustracji? Leszek Moczulski, założyciel KPN: To prawda, ale jestem przyzwyczajony, bo w PRL moje procesy też zaliczały się do najdłuższych. Sam pan do niego dążył, składając w 1999 roku wniosek o autolustrację. Nie było pana już wówczas w polityce. Siedem lat wcześniej znalazłem się na liście Antoniego Macierewicza. Od tego czasu czekałem cierpliwie aż tę sprawę będzie można wyjaśnić w procesie sądowym. Przed 1999 r. nie było takiej możliwości. Gdy się otworzyła, zgłosiłem się do autolustracji jako pierwszy. Ludzi, którzy znaleźli się na liście Macierewicza w 1992 roku domagali się oczyszczenia z zarzutu współpracy i dostawali takie kwity z MSW. To prawda, ci którzy wystąpili do MSW dostawali standardową odpowiedź – przepraszamy za umieszczenie na liście Macierewicza. Ale mnie to nie interesowało. Chciałem wyjaśnienia sprawy. Niezbyt się to panu opłaciło, bo został pan oficjalnie uznany za tajnego współpracownika SB. I tak, i nie. Gdybym wziął wówczas zaświadczenie z MSW, i tak stanąłbym przed sądem lustracyjnym, bo tak było ze wszystkimi, którzy zostali przeproszeni. Poza tym w pierwszym procesie zostałem uniewinniony. Zostałem uznany za tajnego współpracownika dopiero w powtórzonej rozprawie, którą prowadziła sędzia nie ukrywająca sympatii do członków PRL-owskiego aparatu i antypatii do opozycji. Jak przychodzili ludzie z bezpieki, to była cała rozjaśniona. Odwołałem się do Trybunału w Strasburgu, który uznał, że zostały naruszone zasady sprawiedliwości i po tym Sąd Najwyższy uchylił poprzednie werdykty. Ale ja nadal chciałem autolustracji i dlatego nadal się to ciągnie. Jednak jakieś papiery na pana współpracę z SB znalazły się w archiwach IPN. Oczywiście. Tyle że były to papiery sfabrykowane po to, żeby zmusić mnie do zaniechania działalności politycznej, po moim wyjściu z więzienia w 1984 roku. Wie pani, co tam było? Jakieś podsłuchane kawiarniane rozmowy, w których nie było słowa o opozycji i które zamieniono na moje rzekome donosy, żeby mieć na mnie haka. Andrzej Czuma mówił kilka lat temu, że w czasach PRL były wobec pana podejrzenia o współpracę z SB. Dlatego odsunięto pana od Ruchu Obrony Praw Człowieka i Obywatela. Nikt mnie od niczego nie odsuwał. Prawdą jest, że w ROPCiO doszło do rozłamu, do którego doprowadzili tajni współpracownicy SB działający w naszym otoczeniu. Jeden z nich blisko współpracował z Czumą i cały czas opowiadał, że jestem agentem. Być może dlatego Czuma uwierzył w werdykt sądu lustracyjnego. Ale poza nielicznymi osobami nikt nie wierzy, że byłem donosicielem. Zbigniew Romaszewski mówi: jeżeli Moczulski miał jakieś kontakty z SB, to nie robił tego w złej wierze. Inni uważają, że wszystkie materiały SB przeciwko mnie zostały sfałszowane. Prezydent Bronisław Komorowski zaprosił mnie na marsz „Razem dla Niepodległej". Niektórzy z mich znajomych mówią: nie trać czasu na ten proces, wiemy, że nie byłeś agentem. Ale ja chcę doprowadzić sprawę do końca. Uważam za skandaliczne, że funkcjonariusze SB, którzy bili ludzi, a nawet doprowadzali do śmierci są bezkarni, bo ich przestępstwo się przedawniło, a stworzono nieistniejące przestępstwo, aby ścigać byłych opozycjonistów. Uważa pan, że lustracja była błędem? Polskę należało oczyścić po wyborach w1991 roku. Wtedy trzeba było przyjąć ustawę, wedle której bieg przedawnienia zbrodni SB zaczynał się dopiero wraz z upadkiem systemu komunistycznego, bo inaczej nie można było skazać ludzi, którzy mordowali opozycjonistów w latach 50. Tego nie zrobiono, tylko wiele lat później przyjęto ustawę lustracyjną, która nie ma nic wspólnego z poczuciem sprawiedliwości społecznej, bo traktuje się jednakowo i tych tajnych współpracowników, którzy popełniali jakieś przestępstwa, i takich, którzy zostali zarejestrowani i nigdy nie podjęli współpracy. Jak długo potrwa jeszcze pana proces? Teraz idzie to bardzo szybko. Następna rozprawa jest na początku grudnia i mam nadzieję, że tym razem werdykt będzie po mojej myśli. Poprzedni sąd mówił – pan nam opowiada o historii, a nas interesuje lustracja. A obecny sąd tego nie mówi, tylko bardzo szczegółowo bada kwestię po kwestii. A na tym mi najbardziej zależy.
Nie trać czasu. Prymas Wyszyński do młodych (Agnieszka Bugała). ⇨ Zobacz i zamów z dostawą już od 9,99 zł Niskie ceny, kliknij i sprawdź > Tanie książki - Twoja księgarnia internetowa.
Używamy plików cookies, by ułatwić korzystanie z naszych serwisów. Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były zapisywane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki. 13 listopada 2013 | Kraj | Eliza Olczyk źródło: Rzeczpospolita Epopeja lustracyjna Leszka Moczulskiego dobiega końca. Rz: Od 14 lat toczy się pana proces lustracyjny. Chyba najdłuższy w historii lustracji? Leszek Moczulski, założyciel Konfederacji Polski Niepodległej: To prawda, ale jestem przyzwyczajony, bo w PRL moje procesy też zaliczały się do najdłuższych. Sam pan do niego dążył, składając w 1999 r. wniosek o autolustrację. Nie było pana już wówczas w polityce. Siedem lat wcześniej znalazłem się na liście Antoniego Macierewicza. Od tego czasu czekałem cierpliwie, aż tę sprawę będzie można wyjaśnić w procesie sądowym. Przed 1999 r. nie było takiej... Dostęp do treści jest płatny. Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną. Ponad milion tekstów w jednym miejscu. Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej" ZamówUnikalna oferta
Confly powstało, by umożliwić Ci efektywne spotkania online. Czas powiedzieć STOP przedłużającym się wideokonferencjom i poczuciu, że po „zdzwonce” i tak nikt nie wie, jakie ma zadania! Pierwszy krok do zwiększenia produktywności w pracy już za Tobą – zarejestrowałeś_łaś się do Confly. Poniżej znajdziesz instrukcję
,,Wojna ma być permanentna, ale nie wygrana’’ Flaga ukraińskich katów więźniów niemieckiego obozu zagłady KL Stutthof, powiewa na maszcie, tuż obok bramy głównej, wiodącej do obecnego Muzeum KL Stutthof w Sztutowie. To swoisty synonim totalnego skundlenia się tzw. III RP i całego jej społeczeństwa. A dyrekcja muzeum na fali odgórnie zarządzonego, ogólnonarodowego Banderamoku 2022 w krainie nad Wisłą, będącego skutkiem wcześniejszej, specjalnej operacji psychologicznej przeprowadzonej z doskonałym zresztą skutkiem na całym społeczeństwie, znanej bardziej jako tzw. C19, i ona doceniła w końcu katów i oprawców z KL Stutthof z krainy U, tak jak wcześniej uczynili to już nasi umiłowani przywódcy na Banderowskim majadanie, na przełomie lat 2013 - 2014, w ramach sąsiedzkich podziękowań za rzeź polskiej ludności Wołynia i Małopolski Wschodniej. Formacja ukraińskich strażników, niemieckich obozów zagłady nosiła nazwę ,,Czarne kruki'', ze względu na odróżniający ich od wszystkich pozostałych obozowych wachmanów SS, czarne uniformy. Liczyła ona łącznie 5 tysięcy ukraińskich esesmanów, szkolonych w obozie SS w Trwanikach, koło Lublina, których potem rozmieszono w składach załóg, większości niemieckich obozów zagłady na terenie całej okupowanej Polski. Byli oni najstraszliwszą formacją strażniczą, wszystkich niemieckich fabryk śmierci w okresie drugiej wojny światowej, ze względu na wyróżniające ich bestialstwo w zadawaniu śmierci i zwyrodniale metody znęcania się nad więźniami. Wzbudzali oni powszechny strach wśród wszystkich więźniów - większy, niż pozostali strażnicy obozowi, wywodzący się ze wszystkich narodów i państw kolaborujących z III Rzeszą Adolfa Hitlera, to jest niż wszyscy oni razem wzięci, z Niemcami włącznie. Potworów z formacji czarnych kruków, można porównać jedynie z podobnymi im bestiami, chorwackich ustaszy, ówczesnego chorwackiego państwa narodowego, pohlavnika Ante Pawelicia, topiącego we krwi całe Bałkany. w latach 1941 - 1945, z którymi bez trudu rywalizowali o palmę pierwszeństwa w dziedzinie masowego ludobójstwa, przedstawicieli narodów, które jedni i drudzy uważali nie tylko za mniej wartościowe, co dosłownie za robactwo, które przez to, nie ma żadnego prawa do jakiejkolwiek, dalszej egzystencji. Najbardziej znanym ukraińskim czarnym krukiem SS, był Iwan Demianiuk, bestia w ludzkiej skórze z obozów Sobibór i Treblinka II, nazwany przez więźniów obu tych ponurych miejsc zagłady, mianem Iwana Groźnego. Iwan -Groźny - Demianiuk na przełomie lat 80. i 90. - zdjęcie z czasów procesu przed izraelskim sądem Wartownicy ukraińscy z formacji pomocniczej czarnych kruków (Autor: nieznany) Autorzy polscy obliczają, że ściganiem zbrodni nazistowskich w Polsce objętych zostało od zakończenia drugiej wojny światowej w 1945 roku, do końca lata 1980. od do osób, zaś do końca grudnia 1977r. zostało skazanych na podstawie dekretu z r. co najmniej osób. Ok. 1/3 skazanych stanowili Niemcy, Austriacy i tzw. Volksdeutsche (1900 z nich zostało wydanych państwu polskiemu przez aliantów w celu osądzenia). Spośród tych prawie osiemnastu tysięcy wyroków skazujących, jakie zapadły do tego czasu przed polskimi sądami na niemieckich, austriackich, ukraińskich, litewskich, łotewskich i białoruskich zbrodniarzy wojennych, kilkaset zakończyło się wyrokami śmierci, które zostały na tych potworach wykonane. A teraz przyjrzyjmy się efektom 30 letnich wysiłków nowych instytucji pamięci narodowej, powstałych w Polsce po 1989, a w szczególności dorobkowi instytucji pamięci, zwanej szumnie Instytutem Pamięci Narodowej, która jak się okazuje już tylko po pobieżnym przyjrzeniu się jej działaniom na samej tylko niwie ścigania, postawienia przed polskimi sądami i doprowadzenia do wydania wyroków skazujących, na żyjących jeszcze do dziś na terytorium naszej Ojczyzny, ukraińskich ludobójców z OUN – UPA, SS Galizien, Ukraińskiej Policji Pomocniczej w służbie III Rzeszy i ukraińskich strażników niemieckich obozów zagłady z formacji ,,Czarnych Kruków’’, jak również litewskich zbrodniarzy wojennych z formacji Ypatingas Burys, Szaulisów, Saugumy i innych, odpowiedzialnych za zbrodnie ludobójstwa dokonane przez nich na Naszych rodakach na terenie Wileńszczyzny w latach 1939 – 1944, ze szczególnym uwzględnieniem zbrodni ludobójstwa popełnionych przez nich w największym miejscu kaźni Polaków i Żydów na Wileńszczyźnie, to jest w Ponarach, zupełnie nie wywiązuje się ze swoich ustawowych obowiązków w tej jakże fundamentalnej dla polskiego interesu narodowego kwestii. Otóż wynik porównawczy, z wynikami działań na tym samym polu Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce przez 46 lat jej istnienia, dla IPN i jego bezpośredniej poprzedniczki, czyli powstałej w 1991 roku, po unicestwieniu GKBZHwP, tzw. Głównej Komisji Badania Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu, nie wypada najlepiej i nie jest powodem do dumy. Otóż przez 28 lat swego istnienia i pochłonięcia sumy setek milionów złotych, o ile nawet nie większej, z kieszeni polskich podatników, obie te instytucje przez wszystkie te lata, nie potrafiły, i to zupełnie świadomie, doprowadzić do pomyślnego finału, ANI JEDNEGO ŚLEDZTWA przeciwko w/w zbrodniarzom, które zakończyłoby się przynajmniej postawieniem, któregokolwiek z nich przed obliczem Temidy. Czy może więc kogokolwiek dziwić niemożność, a tak naprawdę zupełnie celowa bierność tych instytucji również w ściganiu tzw. ,,zbrodniarzy komunistycznych?’ Zarówno w jednym, jak i drugim przypadku, spowodowana tymi samymi przyczynami, które stoją za paraliżem prokuratury IPN w ściganiu zbrodniarzy wojennych czasu drugiej wojny światowej i tych z kilku dekad po jej zakończeniu, by postępować we wszystkich tych sprawach, w myśl tej samej zasady, która mówi, by gonić króliczka, ale tak aby do głowy nigdy, nikomu nie przyszło, żeby kiedykolwiek go złapać. Czyli zgodnie ze starą maksymą George’a Orwella, że: ,,Wojna ma być permanentna, ale nie wygrana’’ Jak więc widać jest to kolejny, z bardzo wielu dowodów, że IPN wcale nie ma nie tylko zamiaru, ale nie jest to nawet jego celem, by miał on realizować na poważnie, którekolwiek ze swoich rzekomo statutowych założeń, którym jest ujawnianie wszystkich zbrodni dokonanych na Narodzie Polskim oraz ich sprawców bez względu na wszystko i kimkolwiek ci zbrodniarze by nie byli oraz godnego upamiętnienia i należytego uhonorowania ich polskich ofiar i żyjących rodzin tych, którzy ocaleli. Faktycznym bowiem zadaniem tej instytucji jest ukrycie i wymazanie niewygodnych dla obecnego, rządzącego od 1989 roku, Magdalenkowego układu władzy, zbrodni dokonanych na Narodzie Polskim, poprzez prowadzenie przez siebie śledztw przeciwko wszystkim żyjącym sprawcom zbrodni na Narodzie Polskim, w taki sposób i tak długo, aż ci mordercy odejdą z tego świata w sposób naturalny i nie niepokojeni przez nikogo, co pozwoli decydentom z IPN, ostatecznie umorzyć postępowania przeciwko nim i odejść tym krwawym ludobójcom z tego świata w spokoju, w glorii nieposzlakowanej opinii przykładnych obywateli i kochających ojców rodzin i dziadków swoich wnuków, co też instytucja ta czyni z niestrudzonym zapałem, godnym prawdziwych uczniów Jozefa Goebbelsa, od roku 1998, aż do dnia dzisiejszego i nic nie wskazuje, aby kiedykolwiek miało się to zmienić na lepsze. Czy może więc dziwić, że jako Polacy, przegrywamy walkę o pamięć z narodami naszych katów, a zarazem postępuje również odwracanie ról oprawców i ich ofiar, co nie wróży Nam Polakom, niczego dobrego w najbliższej, nie mówiąc już o dalszej przyszłości. Jak zinfiltrowano i unicestwiono Główną Komisję Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce Nadmienić należy również, że dyrekcja Muzeum Obozu KL Stutthof , nie powinna się dziś krępować i w ramach obowiązującej politycznej poprawności, winnaobok flgi ukraińskich wspólników III Rzeszy, wciągnąć na kolejne maszty, flagi niemiecką plus litewską, bo najbardziej liczną grupą tamtejszych strażników, stanowili litewscy szaulisi, którzy w 1945 r. ostatecznie zostali rozformowani w Gdańsku. Chodzi o rozformowane bataliony o nr 2, 3, 9, 15, 254, 255 i 257. A które pomimo to prowadziły później bezlitosną, krwawą walkę zbrojną przeciwko odradzającemu się po zakończeniu drugiej wojny światowej państwu polskiemu, które poświęcając życie setek swoich żołnierzy i milicjantów, zlikwidowało ostatecznie ich bandycką, antypolską działalność, prowadzonąprzez nich na terenach województw Gdańskiego, Bydgoskiego i Olsztyńskiego, dopiero w 1954 roku. Dziś ci litewscy naziści są przez tzw. IPN, tak samo zresztą, jak bandyci z UPA, od Hromenki, Burłaki i innych ukraińskich formacji zagłady, prowadzących również do roku 1954, taką samą bandycką, antypolską zbrojną irredentę przeciwko narodowi i państwu polskiemu, uznani za tzw. żołnierzy antykomunistycznego podziemia niepodległościowego, o czym pisał kilka lat temu redaktor Jan Engelgard w swoim artykule, zatytułowanym: Instytut Pamięci Ukraińskiej Powstańczej Armii Kiedy jeden z moich kolegów wyszperał w Internecie, na stronie IPN, kilka nazwisk w „Indeksie represjonowanych w PRL z powodów politycznych” i mi je pokazał – nie mogłem uwierzyć i przeczytałem dwa razy. Nie, pomyłki nie było. Pod literą „B” znaleźliśmy od razu cztery nazwiska „bojowców” UPA schwytanych w roku 1947 przez polskie lub czechosłowackie organa bezpieczeństwa. Znalezienie się upowców na tej liście to swego rodzaju nobilitacja – „represjonowani z powodów politycznych” – to brzmi jak wyróżnienie i oddanie hołdu. Dodam tylko, że IPN nie zdecydował się umieścić w tym rejestrze np. Lecha Wałęsy, ale zdecydował się na umieszczenie członków sotni UPA grasujących w Bieszczadach, zabijających polskich żołnierzy i palących polskie wsie. Podajmy kilka przykładów. Wasyl Brewka (ur. 8 VIII 1915), analfabeta, członek sotni „Hromenki” (tej z filmu „Żelazna sotnia”), Brał udział w atakach na jednostki WP w Uluczu i w lesie k. Dobrzanki. Wyrok śmierci wykonano 1 X 1947 r. W kwestionariuszu wymienia się nazwiska „osób represjonujących”, czyli w tym przypadku pracowników Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa w Rzeszowie i pionu sądowego w Grupie Operacyjnej „Wisła”. Następny delikwent: Józef Boczkowski (ur. 8 VIII 1926), 4 klasy szkoły powszechnej, członek UPA, brał udział w napadach na jednostki WP i jednostki czechosłowackie. Następny: Bryliński Stefan (ur. 20 IX 1922), 5 klas szkoły powszechnej, członek sotni „Osypa”, potem „Burłaki”, oskarżony o „usiłowanie oderwania od Państwa Polskiego części jego obszaru”. Wyrok śmierci wykonano 28 IX 1948. I wreszcie Bochniak Adam (ur. 5 X 1925), 4 klasy szkoły powszechnej, członek sotni „Hrynia”, brał udział w ataku na Baligród i podpalaniu wsi polskich. Wyrok śmierci wykonano 2 IV 1949 r. To tylko kilka przykładów – na liście figurują dziesiątki nazwisk członków UPA. Powstaje pytanie – jak to się stało, że w tym rejestrze umieszczono upowców? Jakie były przesłanki merytoryczne i polityczne? Można łatwo się domyśleć, że za takim rozwiązaniem stoi grupa pracowników IPN o wyraźnie probanderowskiej proweniencji. Są oni w IPN od samego początku, kiedy instytucja ta była pod kontrolą Unii Wolności. To ci pracownicy razem z naiwnymi polskimi historykami opracowali sławetny „Atlas podziemia niepodległościowego”, w którym straty UPA w walce w WP i KBW wliczono lekką rączką do strat polskiego podziemia! Mimo że w ogromnej większości przypadków podziemie polskie zwalczało UPA gdzie tylko się dało. Czy jednak hasełko „walki z komuną” może być aż tak zaczadzające, by godzić się na taką manipulację? Czy w imię tej obsesji mamy stawiać pod pręgierzem żołnierzy WP i KBW (w dużej części pochodzących z Kresów, często członków Samoobrony i AK), a wynosić na piedestał członków organizacji, która nosi na sobie piętno zbrodni ludobójstwa? Czy polscy kierownicy IPN (najpierw Kieres, teraz Kurtyka) nie mogą zrozumieć, że gdyby po 1945 roku nastała Polska „londyńska”, to także rozprawiłaby się z UPA, bo chodziło tu nie tylko o zapewnienie spokoju i bezpieczeństwa, ale i rację stanu? Kto więc w tej poronionej logice jest zbrodniarzem a kto bohaterem – gen. Stefan Mossor, przedwojenny oficer, wybitny sztabowiec, dowodzący Grupą Operacyjną „Wisła”, czy analfabeta z sotni „Hromenki”? To wstyd, że musimy dzisiaj zadawać takie pytania. Pisałem nie raz, że IPN to instytucja zbudowana na fundamentach fałszywej ideologii, w dużej mierze antypolskich. Sprytnie podrzucona przez pogrobowców UPA idea „walki z komuną” sprawia, że IPN poluje na Polaków z WP i KBW a na listę represjonowanych wciąga analfabetów z sotni „Hromenki”. I to ma być budowanie fundamentów „wolnej Polski”? Czy w imię mitycznej walki z nie istnieją „komuną” musimy się jako państwo i naród tak upokarzać? I do czego to wszystko doprowadziło? – do totalnej kompromitacji w skali międzynarodowej, kiedy patron tej historycznej wizji na Ukrainie, Wiktor Juszczenko, uznał Banderę „Bohaterem Ukrainy”. IPN ma w tym swój udział, bo ściśle współpracował ze swoim probanderowskim odpowiednikiem w Kijowie, dostarczając mu dokumenty archiwalne na temat „prześladowań” UPA i wpisując na „listę represjonowanych w PRL” członków tej zbrodniczej organizacji. Niech o tym wiedzą ci wszyscy wrzeszczący, że zamach na IPN, to niemal zamach na Polskę. 50 ukraińskich wachmanów SS należało do najbardziej zwyrodniałych strażników-morderców tego obozu, a dziś ich flaga w geście triumfu powiewa nad miejscem bestialskiej kaźni ich ofiar. Z tej liczby akta 19, ,,cudownie'' wyparowały z archiwum Muzeum. Dzięki uprzejmości Pani kierownik Archiwum Muzeum KL Stutthof, biogramy pozostałych 31 ukraińskich wachmanów SS, tego obozu posiadam w swoim archiwum i dzisiaj je publikuję. „Ukraińscy Trawnikimänner” tłumiący powstanie w getcie warszawskim Jacek Boki - Elbląg 20 - 21 Lipiec 2022 r. Całość tutaj:
N7mEe. 5jw4ykb81h.pages.dev/3285jw4ykb81h.pages.dev/3375jw4ykb81h.pages.dev/2105jw4ykb81h.pages.dev/3935jw4ykb81h.pages.dev/465jw4ykb81h.pages.dev/3365jw4ykb81h.pages.dev/3155jw4ykb81h.pages.dev/1205jw4ykb81h.pages.dev/271
nie trać czasu na ludzi